Bydgoszcz - Świecie - Górna Grupa - Grudziądz - Górna Grupa
Stokrotka przyjechała planowo, z Wrocławia do Bydgoszczy, o godzinie 5:50. Wilk, planowo, miał odebrać ją z przystanku PolskiegoBusa. Planowo. No cóż... Taka sytuacja, że nie opanował jeszcze zbytnio "kulawego biegu", zwłaszcza po schodach ze stryszku (pozdrawiamy serdecznie Duszpasterstwo Akademickie "Stryszek" :) ). Miejsce tego duszpasterstwa doprawdy śliczne i przytulne, ale kuternogi muszą rezerwę czasu brać. Zwłaszcza jak natrafią na zamkniętą bramę na dole ;) Była druga brama, ale trzeba było "obiec" całą bazylikę. Kto bydgoskiej Bazyliki nie widział, ten koniecznie powinien - mega budowla! Dość młoda, bo z początku dwudziestolecia międzywojennego, ale ogromna, no a z jedną sprawną nogą... wicie, rozumicie ;) Ale jasna sprawa, że czyn niegodny - jak ktoś ma propozycję jak Wilk winien się pokajać i zadość uczynić Stokrotce, to niech napisze w komentarzach.
Tak też Stokrotka sama dotarła pod Bazylikę (te kilkadziesiąt metrów z przystanku... <Stokrotka: "taaa, kiladziesiąt, pół kilometra!>), gdzie mimo nieprzespanej nocy i głodu, wraz z Wilkiem udała się na Mszę o 6:00 i tym sposobem z Bogiem zaczęli swą Wyprawę.
Stokrotka dostała też zaraz złowieszczo na nią łypiący Zielony Notesik (w skrócie mówmy o nim Zienot;), w którym miała poczyniać notatki pomocne potem w spisywaniu relacji. Zieleń, jako jej ulubiony kolor, miał nieco ją oswoić z tym brzemieniem. Zaraz też z resztą nie omieszkała wyrazić swego stanu ducha wpisem krótkim a mocnym: "Czarna rozpacz z powodu niewyspania, braku toalety, niemożliwości mycia, braku jedzenia". Zaraz jednak Wilk się przekonał o zaradności i determinacji kobiecej, oto dopadła toalety na stacji benzynowej, w celach nie tylko domyślnych, ale i niemal kąpielowych (znaczy Wilk miał poczkeać na przystanku grzecznie, ale nie pomieściło mu się w głowie co tak długo można robić z umywalką na stacji, więc nieco zaniepokojony pokuśtykał sprawdzić, a tymczasem w Zienocie komentarz - "panika Wilka". No naprawdę... ;)
Po śniadanku w barze koło dworca PKS (żar-pies czyli hot-dog oraz Hamburczyk:) wrócili po samochód pod Bazylikę po drodze obejrzawszy (Wilk rzucił okiem, Stokrotka obeszła treściwiej) Aleję Dębów, z których każdy poświęcony jest jakiejś wybitnej osobistości, a następnie spróbowali zwiedzić Bydgoszcz. Niezbyt skutecznie. GPS swoje latka ma, nie widzi wielu nowych dróg, a w obcym mieście czasem głupie odbicie nie w tę stronę skutkuje znalezieniem innych zabytków niż się szukało. I tak to zamiast kilku historycznych obiektów, zobaczyli jeno z zewnątrz Muzeum Wodociągów :)
Czasu żal, więc pojechali zobaczyć drugą (po Bazylice) wincentyńską parafię w Bydgoszczy, niestety! - nie zapowiedzieli się, i akurat wszyscy księżą w terenie byli, i nie dało się zobaczyć od środka. Zdecydowanie Bydgoszcz będzie trzeba jeszcze kiedyś odwiedzić, bo nie był szczęśliwy do zwiedzania tym razem. Nawet nie udało się znaleźć miejsca pamięci zwanego Doliną Śmierci, mimo iż na mapie wydawało się to być sporej wielkości miejscem...
Tak też Stokrotka sama dotarła pod Bazylikę (te kilkadziesiąt metrów z przystanku... <Stokrotka: "taaa, kiladziesiąt, pół kilometra!>), gdzie mimo nieprzespanej nocy i głodu, wraz z Wilkiem udała się na Mszę o 6:00 i tym sposobem z Bogiem zaczęli swą Wyprawę.
Stokrotka dostała też zaraz złowieszczo na nią łypiący Zielony Notesik (w skrócie mówmy o nim Zienot;), w którym miała poczyniać notatki pomocne potem w spisywaniu relacji. Zieleń, jako jej ulubiony kolor, miał nieco ją oswoić z tym brzemieniem. Zaraz też z resztą nie omieszkała wyrazić swego stanu ducha wpisem krótkim a mocnym: "Czarna rozpacz z powodu niewyspania, braku toalety, niemożliwości mycia, braku jedzenia". Zaraz jednak Wilk się przekonał o zaradności i determinacji kobiecej, oto dopadła toalety na stacji benzynowej, w celach nie tylko domyślnych, ale i niemal kąpielowych (znaczy Wilk miał poczkeać na przystanku grzecznie, ale nie pomieściło mu się w głowie co tak długo można robić z umywalką na stacji, więc nieco zaniepokojony pokuśtykał sprawdzić, a tymczasem w Zienocie komentarz - "panika Wilka". No naprawdę... ;)
Po śniadanku w barze koło dworca PKS (żar-pies czyli hot-dog oraz Hamburczyk:) wrócili po samochód pod Bazylikę po drodze obejrzawszy (Wilk rzucił okiem, Stokrotka obeszła treściwiej) Aleję Dębów, z których każdy poświęcony jest jakiejś wybitnej osobistości, a następnie spróbowali zwiedzić Bydgoszcz. Niezbyt skutecznie. GPS swoje latka ma, nie widzi wielu nowych dróg, a w obcym mieście czasem głupie odbicie nie w tę stronę skutkuje znalezieniem innych zabytków niż się szukało. I tak to zamiast kilku historycznych obiektów, zobaczyli jeno z zewnątrz Muzeum Wodociągów :)
Czasu żal, więc pojechali zobaczyć drugą (po Bazylice) wincentyńską parafię w Bydgoszczy, niestety! - nie zapowiedzieli się, i akurat wszyscy księżą w terenie byli, i nie dało się zobaczyć od środka. Zdecydowanie Bydgoszcz będzie trzeba jeszcze kiedyś odwiedzić, bo nie był szczęśliwy do zwiedzania tym razem. Nawet nie udało się znaleźć miejsca pamięci zwanego Doliną Śmierci, mimo iż na mapie wydawało się to być sporej wielkości miejscem...
Następnie przez wioski (Strzelce Dolne, Trzęsacz, Włóki), z iście górskimi serpentynami, pośród a to słońca, a to deszczu, dotrzeć chcieli do podobnież przeuroczej wioseczki Gruczno, gdzie podobnież tak jest malowniczo, że tamtekjszy proboszcz został poetą... albo odwrotnie ;) W każdym razie zostali perfidnie zmyleni, wg mapy miało Gruczno leżeć na lewo od głównej trasy, ale Wilk zobaczył (Stokrotka drzemała;) znak wskazujący zabytkowy młyn w Grucznie na prawo od trasy, tamże skręcił i tym sposobem ni wioski, ni nawet młynu nigdy nie znaleźli. Za to całkiem bez uwzględniania tegoż w planie zatrzymali się przy dostrzeżonym przy drodze miejscu pamięci, tuż przed Bukowcem, gdzie w 1939 r. poległo 131 żołnierzy 16-go Pułku Ułanów Wielkopolskich. Tam też zrobili sobie krótki postój z którego wygonił ich deszcz, po którym już śladu nie było w Świeciu, które zwiedzili dość solidnie w okolicach rynku, ale o dotarciu do podobno pięknej fary - mowy nie było. Jednak Stokrotka bardziej zasługuje na miano obytej w Świecie ;) gdyż jak to zanotowała tego dnia - "Stokrota może uznać Świecie za zwiedzone. Dotarła do zameczku krzyżaczkiego. Nie mogła zwiedzić w środku, bo Wilk przymulał na ławeczce... :P " Wyglądało to tak, że za mostem był skręt w stronę zamku, dość blisko, a jednak dla niektórych tak daleko... a ktoś tam kusząco postawił ławeczkę, tak ni stąd ni zowąd...
A o 15:03 w Zienocie zanotowano: "Wilk zalał się wodą w aucie :P". Chyba będziemy musieli poważnie porozmawiać o tym co warto ku pamięci zachowywać, a co nie koniecznie. I zaraz tam zalał... parę kropel... ;)
A o 15:03 w Zienocie zanotowano: "Wilk zalał się wodą w aucie :P". Chyba będziemy musieli poważnie porozmawiać o tym co warto ku pamięci zachowywać, a co nie koniecznie. I zaraz tam zalał... parę kropel... ;)
Ważnym za to komentarzem Stokrotki są słowa: "Prześladowały nas tu niezidentyfikowanego pochodzenia głowy... Dziwna sprawa." A zaiste - dziwna. I do dziś nie wiemy, więc jak ktoś coś wie, to chętnie się dowiemy co do za osobliwe głowy powmurowywano w przeróżne budynki, mury etc. - w Świeciu.
Chcieliśmy zobaczyć jeszcze Chełmno, również bardzo historyczne miejsce na mapie Polski, a przy tym zwane miastem zakochanych, ale nie dane nam to było (zostawiamy sobie na przyszłość), bo już byśmy się spóźnili na kolację do Górnej Grupy, na którą zaprosił nas (oprócz noclegu, a tylko o tyle Wilk prosił) x. Edward, z którym Wilk swego czasu współpracował w Ośrodku Migranta Fu Shenfu w Warszawie. Kochany x. Edek! Nie tylko nam zorganizował nocleg w klasztorze w którym obecnie mieszka, ale i pyszne posiłki w refektarzu dla gości, oraz szybką pomoc dla Wilka w infirmerii, gdzie przesympatyczny i jakże oddany swej misji medycznej brat Grzegorz, sprawnie nie tylko zaopiekował się spuchniętą nogą Wilka, ale i razem z x. Edkiem i Stokrotką powieźli go do Grudziądza na ostry dyżur, gdzie porobiono mu prześwietlenia, zbadała go bardzo miła pani doktor, zalecenia wydała, radząc by najlepiej nogę unieruchomić, no ale skoro jest mus z nią jechać, to już trudno. Cóż czynić, albo wyprawa, albo byczenie się w łóżku z nogą w górze. Nie dla Wilka takie wybory. Woli ruszyć w bory. Stokrotka, trochę ponarzekała, że szalony, i przecież by się nie obraziła, jakbyśmy teraz wrócili do domu, ale na szczęście długo się nie upierała i podążyła za Wilkiem. Chwilowo niezbyt daleko, bo z powortem do Górnej Grupy na nocleg, a następnego dnia odpoczęli tamże, zbierając (Wilk) siły na dalszą drogę. Dokąd? A tego się dowiecie już w następnych postach... ;)
Chcieliśmy zobaczyć jeszcze Chełmno, również bardzo historyczne miejsce na mapie Polski, a przy tym zwane miastem zakochanych, ale nie dane nam to było (zostawiamy sobie na przyszłość), bo już byśmy się spóźnili na kolację do Górnej Grupy, na którą zaprosił nas (oprócz noclegu, a tylko o tyle Wilk prosił) x. Edward, z którym Wilk swego czasu współpracował w Ośrodku Migranta Fu Shenfu w Warszawie. Kochany x. Edek! Nie tylko nam zorganizował nocleg w klasztorze w którym obecnie mieszka, ale i pyszne posiłki w refektarzu dla gości, oraz szybką pomoc dla Wilka w infirmerii, gdzie przesympatyczny i jakże oddany swej misji medycznej brat Grzegorz, sprawnie nie tylko zaopiekował się spuchniętą nogą Wilka, ale i razem z x. Edkiem i Stokrotką powieźli go do Grudziądza na ostry dyżur, gdzie porobiono mu prześwietlenia, zbadała go bardzo miła pani doktor, zalecenia wydała, radząc by najlepiej nogę unieruchomić, no ale skoro jest mus z nią jechać, to już trudno. Cóż czynić, albo wyprawa, albo byczenie się w łóżku z nogą w górze. Nie dla Wilka takie wybory. Woli ruszyć w bory. Stokrotka, trochę ponarzekała, że szalony, i przecież by się nie obraziła, jakbyśmy teraz wrócili do domu, ale na szczęście długo się nie upierała i podążyła za Wilkiem. Chwilowo niezbyt daleko, bo z powortem do Górnej Grupy na nocleg, a następnego dnia odpoczęli tamże, zbierając (Wilk) siły na dalszą drogę. Dokąd? A tego się dowiecie już w następnych postach... ;)
Bilans dnia: 5,7 km pieszo (+1 km sama Stokrotka)
97,5 km autem (+23,2 km autem x. Edka)
Pozdrowienia: dla x. Adama Sejbuka CM z Bydgoszczy, x. Edwarda Osieckiego SVD, br. Grzegorza Kendika SVD i wszystkich Misjonarzy z Górnej Grupy, pani Doktor w Grudziądzu, naszych duszpasterskich znajomych z Bydogszczy (Andrzeja, Maćka, Gosię, i Agę) oraz Zienotka ;)
Nocleg: klasztor oo. Webistów w Górnej Grupie
97,5 km autem (+23,2 km autem x. Edka)
Pozdrowienia: dla x. Adama Sejbuka CM z Bydgoszczy, x. Edwarda Osieckiego SVD, br. Grzegorza Kendika SVD i wszystkich Misjonarzy z Górnej Grupy, pani Doktor w Grudziądzu, naszych duszpasterskich znajomych z Bydogszczy (Andrzeja, Maćka, Gosię, i Agę) oraz Zienotka ;)
Nocleg: klasztor oo. Webistów w Górnej Grupie